
O zagospodarowanie naszego czasu wolnego konkurują inni ludzie, ciężko przy tym pracując. Przemysł kulturalny jest w istocie przemysłem rozrywkowym (nawet jeśli rozrywki dostarczają też politycy i komentatorzy polityki na kanałach informacyjnych). To wciąż jednak rozrywka po pracy. Czy jeżeli nie będziemy pracować, nie pozostanie nam nic innego jak „zabawić się na śmierć”? Rzymianie uważali, że nie ma otium bez negotium – najpierw społeczne obowiązki, później jakaś forma (najlepiej szlachetnego – cum dignitate) odpoczynku. Ale czy zdolność do sensownego spędzenia czasu wolnego nie ma źródła w samym zatrudnieniu? Czy po ogłupiającej pracy człowiek nie wybiera równie ogłupiającej rozrywki? Socjologowie od dawna zwracają uwagę na to, że struktura klasowa odbija się i reprodukuje w konsumpcji – trzeba mieć na nią środki, ale też wykształcone gusty. Strukturę społeczną kształtuje jednak praca, a nie to, co robimy po niej. Tylko czy ta zależność jest nadal oczywista? I jaka może być, jeśli praca stanie się rzadkim dobrem?